Trudno się nie zgodzić z komisarzem Lewandowskim. Budowa lotnisk, co kilkadziesiąt kilometrów w kraju wielkości Polski jest ekonomicznie nie uzasadniona.
Trzeba jednak spojrzeć na powody jakimi kierują się lokalni włodarze, podejmując się takich działań. Dziś fatalna infrastruktura drogowa oraz kolejowa w naturalny sposób zmusza ich do poszukiwania możliwości ułatwienia dostępu do ich regionu.
Wybudowanie autostrady czy szybkiej linii i kolejowej w dowolnie wybranym regionie jest pomysłem jeszcze bardziej utopijnym. Zarówno z punktu widzenia ekonomii , organizacji jak i logistyki.
W naturze, jak i w światowej gospodarce dla utrzymania równowagi, rolę słabiej rozwiniętych obszarów przejmują inne. W naszym wypadku wygląda to znacznie gorzej: infrastruktura kolejowa i drogowa pozostawia wiele do życzenia, o towarowej żegludze śródlądowej lepiej nie wspominać. Protezą dla niedomagających dróg kolei i rzek staje się ruch powietrzny.
I trudno się dziwić. Mieszkaniec Katowic jadąc samochodem nad nasze morze musi w nim spędzić 6 godzin. Jazda do Chorwacji zajmie osiem. Dodając różnice w walorach klimatycznych tych dwóch miejsc odpowiedź co do wyboru miejsca wypoczynku staje się oczywista.
Mieszkaniec Warszawy aby pojeździć na nartach w okolicach Zakopanego spędzi w aucie 6 godzin, przy założeniu że nie będzie żadnego nieprzewidzianego korka. Samolotem czy do Austrii czy na Słowację dostanie się szybciej.
Powinniśmy się skupić się na budowie lub rozbudowie lotnisk, które pełnić będą wszechstronne role. Nie stawiajmy na małe i lokalne terminale, operujące tylko w szczytach sezonu, których utrzymywanie w dłuższej perspektywie nie będzie miało żadnego ekonomicznego uzasadnienia.